czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 6

Rozdział 6

*Oczami Ally*
...Wyszłyśmy z domu radośnie idąc w stronę centrum. Doszłyśmy idealnie o 20:00. Austin właśnie zaczynał. - Witaj Miami! - Powiedział na rozpoczęcie. - Dzisiejszy dzień jest wyjątkowy ponieważ dziś obchodzi urodziny moja przyjaciółka Ally. - Kiedy to usłyszałam to zrozumiałam czemu Trish nie miała dla mnie czasu, szykowała tą imprezę. Po chwili wszyscy śpiewali mi sto lat, a ja poczułam jak robi mi się słabo, nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi. Bolała mnie głowa... Na szczęście przestali po chwili i objawy zniknęły. - Teraz prezenty! - Powiedziała Trish, zawsze lubiła to zdanie, ale najbardziej na swoich urodzinach. Dziewczyna dała mi piękny naszyjnik z napisem "Ally" i ślicznie pasujące do tego kolczyki. - Jeju Trish, skąd wiedziałaś.
- Mówiłaś mi o tym odkąd je zobaczyłaś, a do zestawu masz super naszyjnik. - Przytuliłyśmy się. Teraz Dez... On dał mi, coś czego się nie spodziewałam... Dał mi... Gitarę z podpisem Bruno Marsa. - Wow Dez, niespodziewałam się tego po tobie. Skąd wiedziałeś, że akurat o tym marzyłam?
- Ma się te sposoby. - Powiedział rudy.
- Ally ja twój prezent dam Ci po imprezie, bo on niezbyt czuje się w tłumie. - Uśmiechnął się uroczo. Nie wiedziałam o co mu chodzi, jednak poczekałam do końca koncertu. Występ zakończył się moją nową piosenką "Don't Look Down". Godzina 21 i powoli robi się już ciemno. - Hej, idziemy na chwilę do mnie? Musze Ci dać prezent.
- Jasne. - Poszliśmy w stronę domu blondyna. Po chwili byliśmy już na miejscu, wpuścił mnie i poprosił żebym poczekała na kanapie sam poszedł na górę... Wrócił, ale z czymś w rękach... To coś szczekało i wyglądało słodko... Miało na główce czerwoną kokardkę, to był piesek! - Husky... Widziałem jak tęskniłaś za swoim dawnym psiakiem, adoptowałem go ze schroniska, ma na imię Max. - Myślałam, że się zaraz rozpłaczę... Byłam szczęśliwa.
- Austin... Dziękuję. - Przytuliłam blondaska, piesek polizał mnie po twarzy, był strasznie uroczy. - Ale... pomożesz mi się nim zająć! - Powiedziałam biorąc go na ręce. Piesek widać, że mnie polubił bo od razu zaczął mnie lizać.
- No pewnie. - Znów na jego twarzy zawitał uśmiech.
- A teraz muszę lecieć, bo jestem trochę zmęczona. - Wyszłam z jego domu i od razu ruszyłam do domu, tam czekał na mnie tata.
- Córeczko! Wróciłaś wreszcie! Oto prezent dla Ciebie. - Tata dał mi 4 bilety na lot do Nowego Yorku.
- Jeju tato dziękuję Ci! Kocham Cię!! - Przytuliłam ojca i poszłam spać, byłam strasznie zmęczona. Jednak ojciec mnie zatrzymał. - Córeczko, co to za psiaczek?
- To jest pies od Austina, jutro Ci resztę opowiem. - Ruszyłam do pokoju
_____________________
Taki krótki, króóótki. Bo nie chcę mi się więcej pisać xDD

4 komentarze:

  1. super, słodko, że Austin dał dla Ally psiaczka:* czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział *__*
    Nawet nie zauważyłam kiedy się skończył :>
    Czekam z niecierpliwością na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdział . ZAPRASZAM do mnie http://austinially-opowiadana.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń